W drodze do Chidambaram część 3

Nocą na drodze, z indianexpress.com

Kiedy wdrapałem się do środka ogarnęło mnie wrażenie przeniesienia się do... Las Vegas? Lunaparku? Cóż to za autobus? Usiadłem, przetarłem oczy i ... naprawdę, czymś takim jeszcze nie jechałem. Wnętrze pojazdu udekorowano niebieskimi zasłonkami zakończonymi koronką. Sufit przypominał gwieździste niebo. Niebieska podłoga w brązowo-żółte centki sprawiała wrażenie dopiero co utkanego dywanu. Nieskazitelnie czyste siedzenia przykrywała jeszcze w niektórych miejscach folia ochronna. Całość prezentowała się w moich oczach jak kiczowaty obraz... nieba? a może raczej piekła? Z dwóch telewizorów zawieszonych pod sufitem cały czas dochodziły bowiem odgłosy strzelaniny i bójek bohaterów tamilskich filmów, nakręconych według wzorca dostarczonego przez zachodnie ideały w postaci hitów z Sylvestem Stallone lub Arnoldem Schwarzeneggerem w rolach głównych. Niebiańska dekoracja i krzyki mordowanych ludzi na ekranach prezentowały się ... niezwykle apokaliptycznie?

W drodze do Chidambaram część 2

Na dworcu w Madurai, tuż przed wyjazdem.

Jechaliśmy początkowo dość szybko, nowo otwartą drogą ekspresową w kierunku Tiruchirappalli (Trichy). Po kilkudziesięciu kilometrach autobus skręcił jednak nagle w prawo i zjechaliśmy na pełną wybojów lokalną drogę, mijając kolejne mniejsze i większe miasteczka i wsie. W tym czasie podszedł do mnie kasjer i na moje „Chidambaram” otrzymałem bilet do Mailaduthu. Pomyślałem, że to nieporozumienie i zacząłem tłumaczyć, że przecież jadę do Chidambaram. Kasjer niezmiennie jednak powtarzał: „Chidambaram later. One hour from Mailaduthu”. („Chidambaram później. Godzinę od Mailaduthu”). O rany! Zatem czeka mnie jeszcze przesiadka? W środku nocy? Planując tamten dzień, nie przewidziałem, że na dworcu autobusowym będę czekał aż dwie godziny (nigdy wcześniej w Indiach nie czekałem dłużej niż pół godziny na autobus). Byłem przekonany, że dojadę wczesnym wieczorem na miejsce. Tymczasem kierowca i kasjer powtarzali mi (dla pewności usiadłem koło kierowcy), że będę wysiadał po około 5 godzinach jazdy, czyli, jak prędko obliczyłem: o 21h00. Mailaduthu nie figurowało jednak na mapie mojego przewodnika. Nigdzie ani wzmianki o tym mieście. Dokąd ja w ogóle jadę?

W drodze do Chidambaram część 1

Trudno pożegnać Madurai
Nadszedł czas wyjazdu z Madurai. Wymeldowałem się z hotelu wczesnym rankiem i zostawiłem plecak w przechowywalni bagażu dworca kolejowego. Wokół kłębiły się już tłumy podróżnych. Indyjskie dworce kolejowe mają to do siebie, że zawsze są przepełnione. Gdziekolwiek popatrzysz, tam zobaczysz przynajmniej kilka osób. Miałem wtedy jeszcze nadzieję na wyjazd z miasta pociągiem, jednak brak oddzielnej kasy dla turystów zagranicznych (tak zwanego Foreign Counter) i długie kolejki sprawiły, że szybko zrozumiałem, że najlepszym sposobem na wydostanie się z miasta będzie podróż autobusem.

Madurai praktycznie

Mała świątynia, schowana między sklepami i budynkami mieszkalnymi.
Wracam dziś jeszcze raz do tematu pobytu w Madurai, tym razem skupiając się na sprawach praktycznych.
Za nocleg zapłacisz od 400 Rs za pokój dwuosobowy bez AC (nie polecam, zwłaszcza w lecie). Za pokój z klimatyzacją pobierane są opłaty w wysokości od 600 Rs wzwyż. Inna sprawa, że przynajmniej podczas mojego pobytu w Madurai, w pierwszej połowie kwietnia, co godzinę dochodziło do przerwy w dostawie prądu. Wtedy wiadomo, nic nie działa, a upał i brak jakiegokolwiek przeciągu spowodują, że szybko poczujesz się jak w saunie. Na szczęście dobre (droższe) hotele mają własne agregaty prądotwórcze.

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *