Z powrotem w Delhi i wyjazd na południe Indii

Jedna z licznych gurudwar, sikhijskich świątyń, mijanych w czasie podróży autobusem z McLeod Ganj/Dharamsali do Delhi
Ponieważ kolej nie dociera do położonej wysoko w górach Dharamsali, jedyną możliwością wydostania się z miasta jest podróż autobusem. Do Delhi kursuje kilka autobusów nocnych (12-13 godzin jazdy) oraz jeden autobus dzienny (14 godzin), wyjeżdżający o 4:00 rano. Tym razem postawiłem na podróż w świetle dnia.
Byłem jedynym pasażerem wsiadającym na początkowym przystanku, już w McLeod Ganj. Kierowcy jeszcze spali (w autobusie), kiedy w towarzystwie przyjaciela-mnicha dotarłem z plecakiem na miejsce, na ledwo oświetlony jedną latarnią plac dworca.

Dharamsala/McLeod Ganj

W centrum McLeod Ganj
Wczoraj wieczorem przybyłem na powrót do Delhi. Siedzę teraz w jednej z tych tak zwanych tutaj „roof top restaurant”, położonych na dachach i tarasach restauracji, w których przesiadują głównie zagraniczni turyści.

Od dłuższej chwili siedzę i zastanawiam się jak opisać wszystko to, co się wydarzyło w ciągu ostatnich dni. Przyznaję, że nie nadążam. Każdy dzień przynosi tyle nowości i ciekawostek, że nie sposób tego ogarnąć i szybko przedstawić.

Zatem tak pokrótce (uzupełnienia i zdjęcia do tekstu pojawią się później):

Wyjechałem z Amritsar w samo południe, jedynym bezpośrednim autobusem do Dharamsali przez Pathankot. Czas podróży spędziłem w bardzo miłym towarzystwie (to niesamowite, ale w Indiach bardzo rzadko trafia się nieprzyjemne czy tak zwane złe towarzystwo. Jeśli już, to ze strony zachodnich turystów lub niekiedy zokcydentalizowanych Indusów): Steve’a z RPA oraz indyjskiej pary młodych ludzi. Trzęsło niesamowicie, każdy przejazd przez miasto oznaczał dostanie się do środka pojazdu olbrzymiej ilości spalin i pyłu, ale jakoś przetrwaliśmy i cało dojechaliśmy po około 7 godzinach do Dharamsali. Tam przesiadłem się, podobnie jak i większość pozostałych podróżnych, do autobusu jadącego już do McLeod Ganj, miejscowości położonej o około 500-600 metrów powyżej Dharamsali, będącej głównym skupiskiem uchodźców tybetańskich na świecie.

Amritsar

Złota Świątynia
Na dworzec kolejowy przybyłem przezornie ponad pół godziny przed odjazdem pociągu. Przed wejściem na perony rozciągała się bardzo długa kolejka oczekujących, a wszystko z powodu punktu kontroli bagażu i bramki wykrywającej metale. Dworzec New Delhi Station jest olbrzymi, oczywiście nie posiada wind ani ruchomych schodów, zatem wszędzie trzeba się wspinać z bagażem po schodach lub nająć tragarza do pomocy.
Shane Punjab Express to pociąg złożony z wagonów posiadających jedynie dwie klasy: AC chair, czyli miejsca siedzące w wagonie z klimatyzacją oraz zwykłą klasę drugą. Za 124 Rs miałem zarezerwowane miejsce do wagonu drugiej klasy.
Wprawdzie wagon był podczas całej podróży szczelnie wypełniony pasażerami, myślę, że Polak, który zebrał trochę doświadczenia w podróżowaniu pociągami polskiego PKP, zwłaszcza w okresie przedswiątecznym Bożego Narodzenia w grudniu 2011 roku, bez problemu dałby sobie radę w indyjskim pociągu klasy drugiej z miejscami do siedzenia. Do Shane Punjab nikt przy tym nie wchodził oknem, ale kulturalnie drzwiami, trochę się przeciskając, ale bez przesady. Wsiadłem na stacji początkowej, zatem nie miałem żadnych problemów ze znalezieniem miejsca na mój plecak. Póżniej wsiadający pasażerowie musieli już wykazać się większą kreatywnością w znalezieniu odpowiedniego miejsca na bagaż.

W Delhi

Dworzec New Delhi
Lot Finnairem do Delhi minął znakomicie i szybko. Kolacja była obfita i nawet dość smaczna, indyjsko-fińskie stewadressy i stewardzi bardzo uprzejmi, a oferta wideoteki mogła z pewnością zadowolić nawet i bardzo wymagających.
Po raz pierwszy wylądowałem na nowym terminalu lotniska w New Delhi. Jakżesz się on różni od tego starego! Nowoczesne hole aż lśnią czystością, a w łazienkach nie czyha obsługa bezceremonialnie wyciągająca rękę po napiwki. Bagaż odebrałem po zaledwie kilku minutach oczekiwania, a liczne stanowiska kontroli granicznej sprawiły, że w kolejce stały cztery osoby.
Delhi przywitało mnie nadzwyczaj przyjazną pogodą: rzeźki poranek sprawił, że mimo nałożonej kurtki wcale nie odczuwałem ciepła.

Już w podróży


Piszę te słowa już z lotniska w Helsinkach. Przybywając tutaj nie spodziewałem się, że na lotnisku będę mógł skorzystać z ogólnodostępnego, darmowego internetu bezprzewodowego, działającego bez zarzutu, dużo lepiej od tego w płatnym wydaniu oferowanego przez polskich dostawców tychże usług (po dwóch godzinach od dokonania tego wpisu uznałem, że muszę dodać: określenie "działającego bez zarzutu" nie oddaje w pełni moich wrażeń: z tak dobrze funkcjonującego bezprzewodowego połączenia internetowego jeszcze nigdy nie korzystałem!).
Lot embraerem 190 minął bardzo przyjemnie, pomijając fakt, że nic nie zjadłem: nie wiedziałem, że w cenę biletu wliczone zostały tylko napoje, a płatna oferta obiadowa ograniczona była do ledwie małych kanapek za 6 euro. Poza tym mieliśmy ponad pół godziny opóźnienia wynikającego ze złych warunków atmosferycznych na lotnisku docelowym (silny wiatr). Krążyliśmy zatem nad Helsinkami, dzięki czemu mogłem dowoli napatrzyć się piękną okolicę tego miasta.

Przygotowania do wyjazdu



Mój plecak nie jest jeszcze spakowany i ciągle pusty leży w kącie pokoju. Nie oznacza to jednak, że nie myślę o przygotowaniach do wyjazdu. Na dywanie od wielu dni wznosi się sterta rzeczy, które zamierzam zabrać ze sobą do Indii. Kupka tych „niezbędników” raczej się już nie zmienia. Nic z niej nie dodaję, a raczej ujmuję, pamiętając, że marzec to w Indiach początek lata, zatem pora roku, kiedy wysokie temperatury z pewnością będą nagminnie dawały o sobie znać (na większości terytorium kraju, pamiętając jednak, że w olbrzymich Indiach zawsze można znaleźć zakątek, gdzie w środku lata będą panowały zupełnie inne warunki klimatyczne, jak na przykład wysoko w górach). Plecak musi być lekki, a ilość zabieranych rzeczy musi być ograniczona do niezbędnego minimum.

Wyjazd marzec-maj 2012

z slideshare.net
Przez najbliższe 2-3 miesiące będę opisywał moją podróż do Indii. Charakter wpisów zmieni się zatem znacznie: będą bardziej „żywe”, „dynamiczne”, znajdzie się w nich zapewne sporo zdjęć. Mam nadzieję, że ta relacja pomoże Ci w planowaniu i przygotowywaniu się do Twojej własnej podróży do Indii oraz że dzięki niej poznasz lepiej kraj, który fascynuje coraz szersze grono podróżników, pielgrzymów, odkrywców, poszukiwaczy... Kim jesteś Ty sam?


Przewodniki po Indiach

Przygotowania do wyjazdu
Co zobaczyć w Indiach? 
Co możesz zobaczyć w południowych Indiach?

Rezerwacja biletu na pociąg poza Indiami - uaktualnienie


Napiszę dziś krótko o moim ostatnim doświadczeniu w dokonywaniu rezerwacji biletu na indyjski pociąg. Przygotowuję się właśnie do kolejnej wyprawy i ponieważ planuję między innymi długi przejazd z Delhi do Bangalore (to około 2300 km), postanowiłem nie pozostawiać rezerwacji biletu na ostatnią chwilę, lecz spróbować zdobyć bilet jeszcze z Polski.
Jak zwykle, wszedłem na stronę cleartrip.com (jak już kiedyś wspominałem, to najlepsza znana mi strona, umożliwiająca dokonywanie rezerwacji za bardzo niewielką prowizję) i tym razem czekała tam na mnie niespodzianka. Okazało się, że od całkiem niedawna Indian Railways, dla rezerwacji dokonywanych przez internet, wprowadziło obowiązek założenia na jej stronie konta, które dla aktywacji wymaga między innymi podania indyjskiego numeru telefonu komórkowego, na który wysyłany jest pewien kod (potrzebny do aktywacji). Główny problem polega(ł) na tym, że ta decyzja Indian Railways wymusiła podobne zmiany u prywatnych pośredników, dokonywujących sprzedaży biletów online, w tym również u cleartrip.com. Nawet zatem jeśli korzystałeś już kiedyś z usług tego pośrednika, od kilku tygodni wymagana jest rejestracja z podaniem dodatkowych danych, w tym numeru indyjskiej komórki. Formularz wypełniony na stronie cleartrip służy równocześnie automatycznemu założeniu konta u Indian Railways.

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *