Amritsar
|
Złota Świątynia |
Na dworzec kolejowy przybyłem przezornie ponad pół godziny przed
odjazdem pociągu. Przed wejściem na perony rozciągała się bardzo długa
kolejka oczekujących, a wszystko z powodu punktu kontroli bagażu i
bramki wykrywającej metale. Dworzec New Delhi Station jest olbrzymi,
oczywiście nie posiada wind ani ruchomych schodów, zatem wszędzie trzeba
się wspinać z bagażem po schodach lub nająć tragarza do pomocy.
Shane Punjab Express to pociąg złożony z wagonów posiadających
jedynie dwie klasy: AC chair, czyli miejsca siedzące w wagonie z
klimatyzacją oraz zwykłą klasę drugą. Za 124 Rs miałem zarezerwowane
miejsce do wagonu drugiej klasy.
Wprawdzie wagon był podczas całej podróży szczelnie wypełniony
pasażerami, myślę, że Polak, który zebrał trochę doświadczenia w
podróżowaniu pociągami polskiego PKP, zwłaszcza w okresie
przedswiątecznym Bożego Narodzenia w grudniu 2011 roku, bez problemu
dałby sobie radę w indyjskim pociągu klasy drugiej z miejscami do
siedzenia. Do Shane Punjab nikt przy tym nie wchodził oknem, ale
kulturalnie drzwiami, trochę się przeciskając, ale bez przesady.
Wsiadłem na stacji początkowej, zatem nie miałem żadnych problemów ze
znalezieniem miejsca na mój plecak. Póżniej wsiadający pasażerowie
musieli już wykazać się większą kreatywnością w znalezieniu
odpowiedniego miejsca na bagaż.
|
Podczas podróży Shane Punjab Expressem |
Wśród podróżnych dominowali sikhowie, noszący na głowach
charakterystyczne turbany, których kolor zwykle wskazuje na
przynależność do określonej grupy i tradycji. Podczas podróży wzdłuż
całego pociągu krążyli przeróżni sprzedawcy, żebracy oraz sanjasini i
„święci mężowie”, których autentyczność trudno było ustalić. Jedno jest
pewne: w indyjskim pociągu nikt nie może cierpieć z powodu głodu,
pragnienia czy braku rozrywki. Pasażerowie grali w karty, ktoś śpiewał,
wielu mężczyzn uformowało grupę „dyskusyjną”, jednak najwyraźniej na
tematy mało poważne, gdyż co chwilę ktoś wybuchał gromkim śmiechem.
Miałem szczęście, że miejsce obok zajmował Indus, który dobrze znał
angielski (trochę się zdziwiłem, kiedy zrozumiałem, że większość moich
współpasażerów co najwyżej była w stanie zrozumieć kilka słów). Jego
opowieściom o aktualnej sytuacji społecznej w kraju nie było końca.
Do Amritsar dojechaliśmy krótko po 14:00. W poszukiwaniu budki z
autorkiszami pre-paid znalazłem miejsce, z którego odjeżdżały darmowe
autobusy w kierunku sikhijskiej Złotej Świątyni. Ponieważ tam właśnie
zamierzałem się zatrzymać, chętnie skorzystałem z możliwości takiego
transportu.
Zatrzymałem się w Lucky Guest House, z którego tarasu rozciągał się (między innymi) widok na świątynię.
|
Widok z hotelu |
Zostawiłem obuwie w przechowalni, a następnie poszedłem wraz z innymi po
rozłożonych na ulicy matach i dywanikach pod bramę wejściową kompleksu
świątynnego. Tam każdy przechodził przez niewielką sadzawkę, dokonując w
ten sposób ablucji.
|
Złota Świątynia wczesnym rankiem |
|
Złota Świątynia wczesnym rankiem |
Złota Świątynia to najświętsze dla sikhów miejsce, otwarte dla
wszystkich, niezależnie od pochodzenia, wyznawanej wiary, przynależności
kastowej... Sikhowie przybywają tam na pielgrzymkę, dokonują rytualnej
kąpieli, modlą się przed licznymi kapliczkami oraz w samej Złotej
Świątyni, położonej pośrodku obszernego zbiornika wodnego. Z głośników
dochodzi wspaniały, przejmujący śpiew, w środku panuje serdeczna i
przyjazna atmosfera. Przebywając w świątyni czułem powszechną akceptację
mojej obecności. Kilku młodych, znających angielski sikhów kilkakrotnie
podchodziło do mnie i mówiło, że bardzo się cieszy z wizyty
Europejczyka w ich świątyni. Przed wejściem starszy sikh pomógł mi
zawiązać chustę na głowie (każdy wchodzący musi nakryć głowę), inny
gestem zaprosił do jadłodalni, gdzie każdy pielgrzym otrzymuje skromny
posiłek. Chętni mogą także udać się na nocleg do wolnego od opłat domu
pielgrzyma lub po prostu rozłożyć swój koc na posadzce w jakimkolwiek
innym miejscu.
|
Jallianwala Bagh |
|
Jallianwala Bagh - Studnia Męczenników, do której skakali w panice ludzie w ucieczce przed kulami żołnierzy brytyjskich. |
W bliskim sąsiedztwie świątyni znajduje się Jallianwala Bagh, plac,
gdzie 13 kwietnia 1919 roku żołnierze brytyjscy otworzyli ogień do
bezbronnego tłumu, zgromadzonego tam z okazji Nowego Roku Sikhijskiego
oraz obchodzenia rocznicy założenia khalsy. Zastrzelono wtedy 379 osób, z
których 120 zginęło skacząc w panice do głębokiej studni. Stosunkowo
niedawno potomkowie sprawców tamtej zbrodni przybyli do Amritsar prosząc
potomków ofiar o przebaczenie.
|
Widok na stronę pakistańską |
Przebywając w Amritsar postanowiłem skorzystać także z okazji i
zobaczyć uroczystą ceremonię opuszczenia flag państwowych na pobliskiej
granicy z Pakistanem. W recepcji mojego hotelu wykupiłem przejazd
taksówką tam i z powrotem, za 110 Rs. O ustalonej godzinie stawiłem się w
umówionym miejcu, gdzie już czekało kilku innych turystów zachodnich.
Wkrótce pojawił się organizator i zaprosił nas wszystkich do miejsca,
gdzie oczekiwała grupa indyjskich turystów. Rozpoczęło się dość
skomplikowane dzielenie zgromadzonych na mniejsze grupy, mające
podróżować konkretnym pojazdem. Na końcu i po kilkukrotnym podliczeniu
wszystkich okazało się, że wszyscy poza mną udadzą się z kierowcami w
stronę czekających opodal samochodów. Natomiast ja miałem gdzieś pójść z
wyraźnie zdenerwowanym oganizatorem, który nie przestawał ani na chwilę
rozmawiać przez telefon z wieloma, domyśliłem się, współpracownikami.
Chodziliśmy po ulicy tam i z powrotem. Po około dwudziestu minutach
znalazł się kierowca niewielkiego vana, który miał zawieść mnie i
jeszcze jednego Indusa na granicę. Jednak wysyłać ośmioosobowy pojazd z
dwoma turtystami i kierowcą nie wchodziło w ogóle w grę, było zbyt
kosztowne. Usiedliśmy w samochodzie, ale jedynie po to by nadal czekać.
Po kolejnych piętnastu minutach pojawił się kolejny Indus zainteresowany
wycieczką. Wreszcie ruszyliśmy. Byliśmy już bardzo spóźnieni, uroczysta
zmiana wart miała się rozpocząć o 17:30, a tymczasem mieliśmy niecałe
45 minut na wyjechanie z zakorkowanego miasta i przebycie 30 kilometrów
do granicy. Organizator jechał z nami i cały czas odbierał telefony od
sieci agentów i naganiaczy biura podróży. Samochód zatrzymał się i do
środka weszła indyjska para. Najwyraźniej podróż już musiała się
kalkulować, gdyż na twarzy organizatora pojawił się uśmiech i pełnym
gazem wyruszyliśmy w stronę granicy. Po drodze jednak zatrzymaliśmy się
jeszcze raz i do vana wskoczyły w biegu dwie Europejki. Organizator
wysiadł i pomachał nam na pożegnanie. Byliśmy już w komplecie.
|
Kreatywność kierowców ciężarówek (wzdłuż tzw. Grand Trunk Road, głównej arterii komunikacyjnej łączącej Indie z Pakistanem) |
Kiedy dotarliśmy na improwizowany parking na pokrytym pyłem placu
okazało się, że musimy zostawić w przechowalni (płatnej oczywiście, 50
Rs!!!!!!) nasze plecaki, w której miałem jedynie butelkę z wodą i aparat
fotograficzny. Wszyscy, łącznie z kierowcą naszego vana potwierdzili,
że na uroczystość dopuszczane są tylko osoby bez jakiegokolwiek bagażu,
nawet pustego. Ja i dwie Europejki postanowiliśmy wstawić nasze plecaki
jeden do drugiego i zredukować w ten sposób koszt do 50 Rs na dwie osoby
(ciekaw jestem ile pobierano od miejscowych), na co zarządzający tym
interesem Indus zaprotestował. Nie daliśmy za wygraną i zapłaciliśmy za
jedną sztukę bagażu. Ruszyliśmy pędem przed siebie, wśród niekończącego
się sznura kolorowych indyjskich i pakistańskich ciężarówek czekających
na odprawę celną. Co chwilę przejeżdżały drogą taksówki i wojskowe
jeepy, wzbudzając masę pyłu. W pewnym momencie ktoś nam powiedział, że
na uroczystość nie można nawet wnieść futerału na aparat
fotograficzny!!! Graniczyło to już z absurdem, ale kiedy zobaczyliśmy
przed sobą żołnierzy dokonujących kontroli, postanowiliśmy ukryć te
nieszczęsne futerały: swój schowałem pod kurtką. Wyglądało to niezwykle
komicznie i przy odrobinie złej woli każdy kontrolujący mógł nas odesłać
z kwitkiem z powrotem na pokryty pyłem parking. Na szczęście jako
obcokrajowcy byliśmy wszędzie traktowani z szacunkiem i przymykano oko
na wiele nieprawidłowości. Kiedy dotarliśmy na miejsce zobaczyliśmy
wielkie, specjalnie skontruowane trybuny dla widzów. Akurat kończyły się
pokazy tańca. Wszelkie zakątki, z których cokolwiek można jeszcze było
zobaczyć, zajmowały tłumy gapiów. Już myśleliśmy, że dla nas oznacza to
koniec widowiska, kiedy ktoś życzliwy wskazał nam przejście dla VIP’ów.
Okazało się bowiem, że obcokrajowcy traktowani są wyjątkowo: przeszliśmy
tylnim przejściem na trybuny, zajmując jedne z najlepszych miejsc!
|
Welcome to Punjab - na dobrą sprawę cały czas byliśmy w Punjabie,
tyle tylko że indyjskim. Po drugiej stronie granicy również rozciąga się
Punjab, należący do Pakistanu. Stan został podzielony w 1947 roku, w
związku z tragicznym w konsekwencje podziałem Indii. |
Ceremonia odbywa się w wiosce Wagah (po pakistańskiej stronie zwanej
Wahga), podzielonej na dwie części w wyniku podziału Indii w 1947 roku.
Po obu stronach granicy środkiem drogi maszerowały nadzwyczaj
zamaszystym krokiem niewielkie grupy żołnierzy w odświętnych mundurach,
przy akompaniamencie melodyjnego krzyku dowodzącego i skandowania
widowni z trybun. O zachodzie słońca brama dzieląca oba państwa została
otwarta, a obie flagi, równocześnie opuszczone. Po złożeniu flag dwaj
żołnierze, indyjski i pakistański, wymienili uściski dłoni i zamknęli
bramę graniczną. Ceremonia dobiegła końca.
|
Widok na stronę indyjską podczas ceremonii opuszczania flag |
Uroczystość odbywała się w atmosferze meczu na przykład futbolowego,
kiedy kibice obu drużyn starają się nawzajem przekrzyczeć, z tą tylko
różnicą, że w tym „granicznym” wydaniu skandowali nazwy swoich państw
oraz byli oddzieleni granicą.
Indusi byli lepsi: krzyczeli głośniej oraz przybyło ich na widowisko
dużo więcej niż Pakistańczyków. Jako że siedzieliśmy około 50 metrów od
granicy, widzieliśmy tylko indyjskich żołnierzy ochrony pogranicza, ale w
niczym nie umniejszało to mojemu przekonaniu, że widowisko warte było
wszystkich trudów i przygód im towarzyszących i związanych z dojazdem do
tego miejsca.
Czerwone Drogi Auroville.
Wolontariat w Indiach i świat tamilskich wiosek.
Guru Nanak
India Religious Chants: Buddhist - Hindu - Sikh
Indie. Miliony zbuntowanych
Indie. W poszukiwaniu sacrum.Emilia i Rafał Kubik
Related Posts
żołnierze
775034431026358180
W sumie samo podróżowanie samochodem jest bardzo ważną kwestią i ja jeszcze chcę powiedzieć, ze także warto u nas wiedzieć która pomoc drogowa jest w stanie pojawić się najszybciej. Jak coś to ja zawsze dzwonię po https://pomocdrogowagdynia.pl/ i to jest moim zdaniem bardzo dobre rozwiązanie.
OdpowiedzUsuń